Najlepiej wydarzenia ostatnich dni opisze sama Pani Maria... "W mroźne i szarobure styczniowe popołudnie, gdy ziąb przenikał przez kurtkę do kości, zadzwoniła do mnie osoba, że na parking koło bloku ktoś wyrzucił małego  kotka, przed chwilą o mało co nie potrącił go samochód na osiedlowej ulicy. Pobiegłam szybko z kontenerkiem i saszetką kociego jedzenia i rzeczywiście był tam- mała skulona kocia bieda, szukająca schronienia i ciepła pod samochodami. Zaczął niezgrabnie biec, utykając na łapkę, ale dał się złapać i już po chwili mrucząc wtulał się we mnie. Był nieludzko wygłodniały, saszetkę połknął w okamgnieniu. Wyglądał jak siedem nieszczęść.

Bakuś miał zaropiałe, opuchnięte oczka, mokrą, zmierzwioną sierść i łapkę w strasznym stanie- brak części paluszków i pazurów, ropa, gnijące „żywe mięso”, straszliwy smród bijący z rany.

Kotek trafił do mnie do domu, a następnie w ciężkim stanie do lecznicy, gdzie rozpoczęto intensywne leczenie. Łapka była zmiażdżona, rana zastarzała i zaropiała i kotek cierpiał bardzo. Konieczna była operacja, na szczęście Bakuś uniknął amputacji. Łapka nie będzie całkiem sprawna, część stawów jest trwale uszkodzona i zblokowana, ale kocurek może się na niej podpierać, dostaje antybiotyki i rana powoli ziarninuje. Oczek nie dało się uratować, z powodu ciężkiego kociego kataru jest obuocznie niewidomy.” Nie wiadomo jak długo się tułał i kto podrzucił chorego kotka na parking, zamiast leczyć. Teraz został uratowany, walka o jego życie została wygrana, ale leczenie będzie długie i kosztowne. Cały czas przebywa w szpitalu weterynaryjnym.  Jak stan poprawi się na tyle, żeby mógł pojechać do Warszawy, będzie mógł zostać skonsultowany okulistycznie-nie tracimy nadziei, że uda mu się pomóc."

Kilka dni po wydarzeniach związanych z ratowaniem Bakusia, losy Pani Marii splotły się z kolejnym kocim nieszczęściem. Pani Maria codziennie chodzi na działkę, gdzie dokarmia koty. W piątkowy wieczór usłyszała przeraźliwe miauczenie, jakiś kot ewidentnie sygnalizował, że potrzebuje pomocy. Kiedy wyłonił się spod krzaka okazało się, że kica na trzech łapkach, podczas gdy czwarta jest urwana lub ucięta. Nie sposób było to ocenić. Gdyby nie głośne miauczenie, które było niczym prośba o pomoc nie udałoby się mu tej pomocy udzielić.

Kocurek okazał się bardzo przymilny, wzięty na ręce zaczął się przytulać i mruczeć. Jeszcze tego samego dnia trafił do lecznicy, gdzie zdecydowano o zabiegu amputacji. Nie było szans na uratowanie łapki. Bakuś i Leonek przebywają w tej samej lecznicy. Obaj bardzo potrzebują waszej pomocy w opłaceniu wysokich kosztów leczenia, w tym operacji.

Mimo ciężkich przejść w swoim krótkim życiu, kocurki są bardzo spokojne, cieszą się kontaktem z panią Doktor, dzielnie znoszą zabiegi, pięknie mruczą podczas głaskania oraz jedzą z apetytem, nadrabiając zaległości. Marzą też o własnym domu, z którego nikt ich nie wyrzuci, nigdy. Kochani, bardzo prosimy Was o pomoc dla kocurków, dla Pani Marii by mogła ratować kolejne zwierzęta.

Aktualizacja 20.03.2018

Leonek po amputacji łapki miał kryzys, wdała się gangrena, konieczna była kolejna operacja. Teraz pomału dochodzi do siebie. Bakuś pojechał do domu tymczasowego i niestety u niego również nie jest tak jakbyśmy chcieli. Na prawe oko kotek nie widzi wcale. Przypadłość ta nazywa się symblefaron. Lewe oko także jest tym zaatakowane, ale nie całe. Dlatego kot dobrze widzi różnice między ciemnością a światłem, rejestruje ruch, itd. Żadne medykamenty ani krople nie będą w stanie pomóc kotu w jego stanie. Natomiast można spróbować podjąć się operacji prawego (niewidzącego oka). Szanse wynoszą 50%. Dlaczego tylko 50%? Bo skutkiem nieudanej operacji jest zarośnięcie całkowite oka. Okulista nie podejmuje się ingerencji w lewe oko, bo kocurek mógłby całkowicie stracić wzrok. W przypadku prawego oka gorzej nie będzie, za to jest szansa by zaczął nim widzieć. Bakuś dostał zestaw kropli do wpuszczania do obu oczek, bo jest delikatny stan zapalny. W dodatku ma problemy z dziąsłami. Jednak to co martwi nas najbardziej to problemy z sercem. Na początku kwietnia Bakuś będzie miał robione echo serca, a następnie zabieg okulistyczny. Leczenie obu kocurków to bardzo duże koszty. A jak widzicie kolejne problemy pojawią się niespodziewanie. BARDZO PROSIMY WAS O WSPARCIE!

Aktualizacja 11.04.2018

Leonek po ciężkich przeżyciach nareszcie grzeje się we własnym domku! Niestety wciąż pozostały długi za jego leczenie i operacje. U Bakusia natomiast jest... różnie. Bakuś ma wrodzoną wadę serca, a nawet dwie... Obie na razie niegroźne (bez leków) i nieoperacyjne. Obowiązkowa kontrola kardiologiczna za 6 miesięcy. Operacja oka udała się. Weterynarz wyciął tyle ile zdołał oraz skorygował 3 powiekę bo była za duża. Rokowania są ostrożnie dobre, ale oko już się ładnie uwypukliło. Czy operacja się powiodła i oko nie będzie zarastało dowiemy się za 3-4 tygodnie. Za 3 tygodnie obowiązkowa kontrola. Do tego czasu 4 razy dziennie 4 zestawy różnych kropli.

Z uwagi na brzydki wypływ z oka i problemy z sercem pobraliśmy też kontrolnie morfologię do badań. Bakuś na razie w odosobnieniu. Zabieg zniósł dobrze. Leonek też ma się dobrze, ale jego leczenie było ogromnym obciążeniem finansowym. Koszty, koszty, koszty... NIE DAMY RADY BEZ WAS! BARDZO PROSIMY O POMOC DLA KOCURKÓW! POMÓŻCIE NAM SPŁACIĆ DŁUG ZA ICH LECZENIE! Bakuś szuka też domku, takiego na zawsze. KOCHANI, POMÓŻCIE NAM POMAGAĆ!

NASZ CEL: 2800 zł

Bakuś i Leon- jeden kocurek ze zmiażdżoną, drugi z urwaną łapką potrzebują TWOJEJ POMOCY!

2,800zł
mamy

2,800zł
Potrzebujemy

100% Darowizna

104
Darczyńcy